Publikacje i wystąpienia

Rola samorządu w rozwoju regionalnym

Spór o to, czy rozwój zaczyna się „od góry” czy „od dołu”, trwa w Polsce od lat 90. i – szczerze mówiąc – nie ma jednej odpowiedzi. Gdy patrzę na mapę inwestycji unijnych, widzę, że bez pieniędzy z Brukseli większość gmin wciąż pompowałaby szambo w przydomowe zbiorniki. Z drugiej strony bez odważnych włodarzy te same środki leżałyby w segregatorach, bo ktoś uznałby, że „się nie da”. Dlatego prawdziwe pytanie brzmi: jak ułożyć relację między stolicą, województwem a gminą, by każdy szczebel był jednocześnie autonomiczny i odpowiedzialny wobec pozostałych.

Zacznijmy od liczb. W Małopolsce 68 % projektów infrastrukturalnych finansowanych w latach 2014–2020 obejmowało budowę lub modernizację dróg gminnych. Równolegle na poziomie województwa powstało niespełna 300 km nowych tras kolejowych. Efekt? Bez gminnych łączników mieszkańcy nie dojechaliby do stacji; bez szybkiej kolei łączniki byłyby drogami donikąd. Widać więc, że wartość inwestycji rośnie wykładniczo, gdy każdy szczebel jest obsadzony ludźmi, którzy rozumieją synergię, a nie rywalizację.

Tu dochodzimy do sedna: kompetencje. Jeśli samorząd ma być partnerem, potrzebuje specjalistów. Dlatego postuluję trzy kroki. Po pierwsze – obligatoryjne studia podyplomowe z zarządzania projektami publicznymi dla osób pełniących funkcje wykonawcze w jednostkach terytorialnych powyżej 20 tys. mieszkańców. Po drugie – stały audyt jakości konsultacji społecznych prowadzony przez organizacje pozarządowe finansowany z budżetu państwa, lecz działający niezależnie od administracji. Po trzecie – premiowanie gmin za wspólne projekty ponadlokalne, tak by opłacało się łączyć siły, a nie budować mury kompetencyjnej zazdrości.

Przeciwnicy powiedzą, że to kosztuje. Prawda. Ale kosztuje mniej niż renowacja projektów, które sypią się, bo ktoś źle skalkulował nośność mostu lub zapomniał o odwodnieniu jezdni. Kiedy w 1998 r. przekonywałem radę gminy do budżetu partycypacyjnego, najwięcej emocji budził wydatek na zewnętrzny audyt. Dziś nikt nie podważa, że z każdej złotówki od 15 do 30 groszy oszczędzamy właśnie dzięki temu, że ktoś z boku sprawdził projekt.

Kończąc – samorząd nie jest poligonem doświadczalnym dla braku kompetencji. To najbliższa mieszkańcowi warstwa państwa. Jeśli tu zawiedziemy, nie uratą nadrobi się zaufania w gabinecie ministra ani w kancelarii premiera. Dlatego lepiej uczyć się na błędach cudzych niż własnych, a jeszcze lepiej – rozliczać się z tych błędów publicznie.